Uther zachichotał i spytał: – Czy masz dosyć wojny,

Uther zachichotał i spytał: – Czy masz dosyć wojny, Ambrozjuszu, mój panie? Ambrozjusz uśmiechnął się, ale wyglądał na dość zmęczonego: – To nie miałoby nieistotne, nawet gdybym miał dość wojny, Utherze, gdyż Bóg w swojej mądrości zadecydował zesłać mi walkę trwającą całe moje życie, niech więc się dzieje jego wola. Będę bronił mego ludu i tak winni czynić ci, co przyjdą po mnie. Może w twoich czasach, albo w czasach twoich synów, będziemy mieć pokój wystarczająco niekrótki, by się zastanowić, o co walczymy. Wtrącił się Lot z Orkney: – Ależ my tu wszyscy filozofujemy, czcigodny Merlin, mój pan król, nawet ty, Utherze, wziąłeś się za filozofię. Ale to wszystko nie odpowie nam na pytanie, jak się bronić przed tymi dzikimi ludami, które atakują nas ze wschodu i zachodu, i Saksonami na naszych własnych ziemiach. myślę, że wszyscy wiemy, iż z Rzymu nie nadejdzie pomoc. Jeśli chcemy legionów, musimy je sami wyćwiczyć, analizuję też, że powinniśmy dodatkowo mieć własnego cesarza, bo tak jak żołnierze potrzebują własnych własnych przywódców i własnych królów, tak wszyscy królowie owej wyspy potrzebują kogoś, kto jest nimi rządził. – A dlaczego naszego najmocniejszego Króla mielibyśmy zwać cesarzem albo w taki sposób o nim myśleć? – spytał mężczyzna, do którego przykładano się imieniem Ektoriusz. – Cesarze w swoim czasie dobrze rządzili Brytanią, ale obecnie przekonaliśmy się, na co się przydało ich cesarstwo... kiedy zaczęły się kłopoty w ich swojej stolicy, wycofali legiony, a nas zostawili na pastwę barbarzyńców. Nawet Magnus Maksymus... – On nie był cesarzem – powiedział Ambrozjusz z uśmiechem. – Magnus Maksymus chciał zostać cesarzem, w czasach gdy dowodził tutejszymi legionami, to normalna ambicja każdego diuka wojny. – Igriana zobaczyła krótki uśmiech, jakim obdarzył Uthera ponad głowami pozostałych. – Więc zebrał swoje legiony i wyruszył na Rzym, pragnąc, by go ogłoszono cesarzem. Nie był i ani ostatnim, który tak czyni, mając za sobą armię. Ale nigdy nawet nie dotarł do Rzymu i wszystkie jego ambicje spełzły na niczym. było po nim tylko kilka legend... czy to nie w twych stronach, wśród wzgórz Walii, opowiadają stale o Magnusie Wielkim, który powróci na czele legionów i swym wspaniałym mieczem odeprze wszystkich najeźdźców? – O tak – udowodnił Uther. – Mówią, że to on jest bohaterem owej legendy z pradawnych czasów o królu, który był zwycięzcą i który znów powróci, by uratować własny lud, gdy nadejdzie duża potrzeba. Cóż, gdybym znalazł taki czarodziejski miecz, o którym też mówią, sam bym mógł się udać na wzgórza mego kraju i zebrać tyle legionów, ile bym chciał. – A może – powiedział Ektoriusz poważnie – tego nam właśnie trzeba: króla z legendy. Kiedy pojawi się taki król, znajdzie się i miecz. – Twoi księża powiedzieliby – wtrącił złośliwie Merlin – że jedynym zwycięzcą, który był i który jest, jest wielki Chrystus w niebiesiech, i że podążając za jego świętą sprawą, innego króla nie potrzebujesz. Ektoriusz zaśmiał się ostro i krótko. – Chrystus nie poprowadzi nas do bitwy. A i żołnierze, proszę nie poczytać tego za bluźnierstwo, mój królu i panie, nie poszliby się bić pod sztandarem Księcia pokoju. – Może winniśmy znaleźć takiego króla, który przypomni ludziom stare legendy – powiedział Uther, a w komnacie zapanowała cisza. Igriana, która w życiu nigdy wcześniej nie była obecna przy męskiej naradzie wojennej, stale umiała na tyle czytać myśli, by przyswoić, co oni wszyscy słyszeli w owej ciszy: stuprocentową pewność, że obecny Najwyższy Król, który obecnie siedział wśród nich, nie dożyje następnego wakacji. Który z nich w przyszłym roku o owej porze jest zasiadał na jego miejscu?